Kilka kolejnych posiedzeń przy wybornych trunkach wystarczyło, abyśmy wspólnie spłodzili nową sztuczkę dla jego teatrzyku, w której było pole do popisu dla Michasia. Dziełko to nazwaliśmy Sąd Parysa, królewicza trojańskiego i mogłem dzięki niemu złożyć wreszcie prawdziwy hołd tak wielbionemu przeze mnie antykowi.