Pozostały czas przeznaczałam na analizę przyszłości małżeńskiej, której ucieleśnieniem były losy wuja Freda, kiwającego się tępo w bujaku i ciotki Miłki, wracającej z popołudniowej zmiany z rozmazanym makijażem, w niecnie podartej pończosze i z rozbieganymi, jak dwa nienasycone harty, oczami.
źródło: NKJP: Barbara Kosmowska: Prowincja, 2002
Kiedyś w salonach fryzjerskich dominowała wiklina. Fotele przypominały obecne bujaki.