W strachu, aby cegły powtórnie nie posypały się im na głowę, Jaśka z Ziutą poczekały, aż Łarysa wspięła się ze swoim brzemieniem po kładce i dopiero wtenczas dźwignęły swoje nosiłki.
źródło: NKJP: Jerzy Krzysztoń: Wielbłąd na stepie, 1998
Umykało przed nami wszystko, co żyło, prócz głupich, ociężałych żuków, wielkich jak pięści i wszędobylskich mrówek. Te taszczyłyby swe brzemiona, nawet gdyby pokazał się tutaj orszak cesarski.