Podjeżdża autobus. Przesłania mi mężczyzn. Autobus odjeżdża. Wsiedli. Oni - ci sami, którzy ponad rok temu zaczepiali przaśną dziewczynę. I poszli za nią. Znów nie mogę nic zrobić. Ale tym razem nie chcę. A jeśli ktoś widzi mnie z podobnej perspektywy? Jakiś student. Jakiś detektyw. Jakiś zajob, który ma czas na chodzenie za ludźmi. Jakiś Bóg.