Kiedyś Rodziewiczównę odwiedził w jej okupacyjnym mieszkaniu Jan Wiktor i widząc nędzny posiłek (kartkowy chleb, cieniuchno smarowany marmoladą z jabłek oraz kawinkę - lurę bez smaku i koloru), którym staruszki chętnie się z gościem dzieliły, zapytał Marię, czy nie narzeka na swoją dzisiejszą nędzę.
źródło: Jan Głuszenia: Maria Rodziewiczówna: strażniczka kresowych stanic, 1997