Pogwizdując niedbale, wsadził ręce do kieszeni i ruszył w kierunku drzwi. Kopnął nonszalancko drewniane wierzeje, zapomniawszy o skaleczonej nodze. - Off - syknął - już ja was załatwię. I jednym szarpnięciem wyrwał nadpróchniałą deskę.
źródło: NKJP: Tadeusz Konwicki: Dziura w niebie, 1959
Dobra. Koniec. Off... przypomina mi się jeszcze jedna rzecz...