Rok po roku schody stawały się coraz bardziej strome - większość stoczni zaczęła ponosić straty. Właściciel z prawdziwego zdarzenia wyciągnąłby z tego wnioski i zaczął od zwolnienia nieudolnego zarządu. Ale właścicielem stoczni było państwo, które pozostawiło bieg wypadków ślepemu losowi...
źródło: NKJP: Michał Matys: Życie po życiu, Gazeta Wyborcza, 1997-04-03