Bocian mieszkał tuż przed rondem, obok piwiarni „Słodowa”, w jedynym w tej części dzielnicy wieżowcu, który stał jak suchy patyk wbity pomiędzy kamienice i czteropiętrowe bloki.
Godzinę później, już bez torby, którą zostawił do przechowania na komendzie, szedł pustą, nagrzaną ulicą, jakby źle wpasowaną pomiędzy ceglane rudery ze śladami dawnej świetności.