- Wyjmij ten sztylet, który masz ukryty w fałdach szaty, i uderz! - rzekłem butnie. - No, uderz! Sprawdź! Ruchem niepewnym, jakby bezwiednym, sięgnął do pasa. Uśmiechałem się wzgardliwie patrząc mu prosto w oczy. Ale język przysychał mi do podniebienia. Uderzy? Nie uderzył.
źródło: NKJP: Marta Tomaszewska: Podróż do krainy om Opowieść hipotetyczna, 1974
Jestem w Monachium. Razem z tłumem podążam w kierunku łąk Teresy (Theresienwiese), gdzie odbywa się cała zabawa. Im bliżej epicentrum, tym tłum gęstnieje. Stoję ściśnięta jak śledź. Chce mi się pić. Język przysycha mi do podniebienia.
źródło: Internet: viet-mix.com.pl
Po tym udręczeniu zaczołgał się do wiadra z brudną wodą. Czuł, że język przysycha do gardła. Zakpił z niego Marian K.: „Nie pij, bo się zaziębisz, brzuch cię rozboli”.